Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

izby poumiatane, Rachel włożyła suknię jedwabną, muszki i perły dziedziczne, córki jej postroiły się choć skromniéj ale starannie, sługi nawet przywdziały odzież odświętną.
Zastukano w okiennice, czas był do domu modlitwy; Jankiel też już schodził ze wschodów, a za nim słudzy, stara Rachel z ogromną księgą pod pachą, jéj córki, młodsza rodzina, wszyscy kto żył, bo gospodarz ściśle przestrzegał dopełniania obowiązków religijnych, nawet u swéj czeladzi.
W téj chwili dziedziniec przed synagogą, wnijście pełne były cisnących się z całego miasteczka bogatych i ubogich Izraelitów... Śpiewak rozpoczynał właśnie modlitwę Aszre.
Nabożeństwo trwało czas dosyć długi, Jankiel pozostał jeszcze chwilę zamyślony, gdyż widocznie boleść miał ciężką na sercu, a powróciwszy do domu, mimo dnia wesela, czoło zachował chmurne i pofałdowane jakąś troską; wzrok jego często, mimowolnie padał na młodszą córkę Liję, która ze spuszczonemi oczyma, drżąca stała w dali, czekając na matki rozkazy. Było to śliczne dziewcze, młodziuchne, z wyrazem niewinności i głębokiego uczucia na twarzy; w oczach jej, które rzadko śmieléj podniosła, błyskało życie młodości — ale znać było