Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A! Signori Polachi! ja bardzo kocham Polaków, szczebiotała żywo kręcąc się Włoszka. E viva la povera Polonia! Cha! cha! Czyż to prawda że u was tak zimno, tak zimno że czasem wyrazy marzną w powietrzu i dopiero na wiosnę tają?
Bolonia... Polonia... ale to nie jedno przecie? un paëse di martiri....
Potém przerwała:
— Byliście w Genui? chodziliście do teatru... ja przecie tańcuję i śpiewam w Carlo Felice... nie w diurno... często występuję w chórach i zwracam oczy... dawno mam przyobiecaną rolę di primo mezzo soprano. Widzieliście mnie może w roli Wróżki? Nie, to szkoda!
— Signora Gigante, przerwał Henryk, powoli, powoli, wszystko im wypowiesz od razu, a cóż zostanie na potém?
— O! tyle umiem piosnek, odparła, jak nikt! z całych Włoch... mam ich pełne kieszenie, zresztą gdyby mi słów zabrakło, będę na nich patrzeć aż poszaleją... tobie na złość zazdrośniku!
— Alem ja wcale nie zazdrosny! rzekł Henryk.
— Jak to nie? powinieneś nim być, kiedy się kochamy, to należy do twojéj roli....