Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/242

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

obwinięta w szal, zostawiwszy męża powróciła do domu. Jakób nie mógł ją daléj jak do alei doprowadzić, powrócił nazad — kazano mu...
Zmniejszenie towarzystwa było może na rękę zalotnicy, gdyż łatwiéj przywabić mogła Jakoba, i zmierzała ku temu zręcznie, choć dotąd nie powiodło się jéj wcale; nie domyślając się że jest celem zabiegów, siedział zadumany nad jakimś albumem.
Nic mu narzucić nie było można, sprawiał się jako gość przyzwoicie i grzecznie — ale matka srodze się na niego gniewała i postanowiła sama przybliżyć... Usiadła obok... Jakób powstał dając jéj miejsce...
— Ale siadajże, pan kochany, przy mnie, rzekła Wtorkowska łapiąc go za rękę, powiedzże mi pan! powracasz! no... i cóż? jakie są pańskie zajęcia, projekta?
— Moje? spytał Jakób zdziwiony trochę tą troskliwością, żadne... będę patrzeć, próżnować... a wreszcie i uczyć się czegoś...
— Myśmy tyle o panu słyszały, i tak byłyśmy ciekawe go poznać!
— Nieskończenie jestem wdzięczen!
— Szczególnie moja Emma! która taka jest