Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/221

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mógł powstrzymałbym was, zaklął... cóż! gdyście zaślepieni.
Wilk się uśmiechnął.
Rozmowa przeszła na różne sprawy ogólnéj dotyczące; uderzony tém jak agitacya, manifestacye i cały ów ruch ówczesny nieopatrznie, z dziecięcem w siebie zaufaniem posuwał się naprzód, Jakób uczynił kilka uwag; ale one były próżne, młody człowiek słuchając go albo się śmiał wprost lub nawet spierać się nie chciał, zapewniony że to co się działo, inaczéj prowadzoném być nie mogło.... Jakób wprędce postrzegł się, że ani go pahamuje ani przekona; zamilkł.
W istocie we wszystkich robotach téj doby, panowało to święte, heroiczne zaślepienie młodzieży, która nie widziała czego widzieć nie chciała. Szpiegów policyjnych używano za agentów, wśród ulic spiskowano głośno, do tego powszechnego sprzysiężenia należały dzieci, kobiety, lud; uniesienie było tak silne, tak ogólne że porywało z sobą najsprzeczniejsze żywioły i prądem niezwalczonym niosło. Wilk należał do tych ludzi olbrzymiéj wiary i zaślepienia, którym nic oczów otworzyć nie mogło.
Po długiéj ale nieskutecznéj rozmowie, oba rozeszli się wreszcie nic nie sprawiwszy; Jakób my-