Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Mógłby nam tu teraz być bardzo użytecznym, wtrącił młody człowiek, niech przybywa, my go weźmiemy i ukryjem. Ja już słyszałem o nim.... Młot mi powiadał.... On jest z zabranego kraju i tam go zapewne wysłać wypadnie. Bardzo nam to na rękę... dawajcie go....
— Z jakiemiż usposobieniami przybywa, spytał Kruder, bo my tu, jak pan widzisz ze słów Bartolda i jakeś się sam mógł przekonać, ogniem tchniemy....
— No, i jemu téż na ogniu nie zbywa, odparł Jakób, ale to zły ogień mojém zdaniem, to płomię rozpaczy... to prąd co pcha do nierozważnego czynu....
— Tak! podchwycił blady młody człowiek, tak! a panowie byście wszystko chcieli oprzéć na rachubie, na rozwadze, my na szaleństwie! Heroizm nie jest czém inném jak szałem i szałem tylko można zwyciężyć.
— Nie jestem ja tak bezwzględnie obrońcą chłodnego rozumu, powoli odparł Jakób, przynajmniéj nie tak jakbyś pan mógł sądzić ze słów moich. Rozum tak dobrze myli jak szał zawodzi... ale ani jednym rozumem, ani ostatecznym szałem w rzeczach obchodzących losy kraju powodować się nie