Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/142

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czuwam, a nic nie umiem. Kiedyś ty napiszesz to co mówisz, a ja gorąco czytać będę... i pójdę z tém do biednych niewiast naszego narodu, nieświadomych, odepchniętych, pozbawionych nauki Bożéj i płynących z niéj pociech... zostanę twoim tłumaczem.
Ale, niestety, ty możesz w sobie czuć natchnienie Baraka, ja nie mam zapału Debory!
Jakóbowi uderzyło serce, zbliżył się, chciał coś wyrzec, gdy w tém hałas się zrobił w sieniach, drzwi przedpokoju otwarły nagle i z okrzykami radośnemi na podziw wpadli razem ojciec Tildy, jéj mąż, Mann i ojciec Symon...
Henryk połapał ich gdzieś w mieście istnym wypadkiem, a wiadomość udzielona o powrocie Jakóba skłoniła ich że wszyscy dali się na obiad zaprosić. Nawet poważny Mann, od którego musiano to uważać za wielki dowód łaski, gdyż zawsze był tak zajęty że na nic czasu nie miał — dał się na ten raz pochwycić.
Dawny opiekun Jakóba podszedł doń pierwszy z otwartemi rękami.
— A witajże! witaj nam, zawołał — proroku... Rabbi Jakóbie!