Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 1.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

co się działo, anim pojmował to położenie; opowiadano mi późniéj. Patrzałem wielkiemi oczyma na świat Boży i dziwnie mi się wydawał. Karczma stała na trakcie ludnym, który był zawsze pełen przejezdnych... przytykała ogrodem do dębowego lasu, gdziem się ja przysłuchiwał gwarowi ptastwa i szumowi drzew starych. — Alem się naówczas jeszcze nie mógł pokochać w naturze, tłum przepływającego ludu głównie mnie ciekawił. Nie każdemu dziecięciu dano rosnąć w takim gwarze, wśród obcych, coraz nowych, przesuwających się tylko i niknących twarzy.
Musiało to podziałać na mnie; ledwiem pojmować coś zaczął, wiedziałem już jak świat był ludny i że ten tłum cały prawie sobie był obcym i nieprzyjaźnym... poczułem że ocierając się o tysiące, z kilku tylko istot wybranych mam czerpać życie i szczęście.
Świat naprzód objawił mi się jako nieprzyjaźny i złowrogi....
Nie wiele téż w pierwszych tych latach zwracano na mnie uwagi, matka na któréj głównie spoczywało gospodarstwo, rachunki, dom, kuchnia, dzieci, bo ojciec siedział nad księgą lub dumał modląc się, chroniła od krzywdy, opiekowała się