Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 1.djvu/47

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

a zmierzam do Genui, odezwał się Niemiec krótko zbywając ciekawość kobiecą.
— Ja także, dodał Duńczyk żwawo...
— My podobnież, odpowiedzieli Rzymianie i Weneta.
— Co do mnie, rzekł Moskal... muszę się włóczyć kędyś, bo na świętą Ruś wrócić nie mogę, aż... aż...
— Aż się tamtędy wprzódy burza przewali, przerwał mu Duńczyk — wszak toś pan chciał powiedzieć?
Rossyanin skinął głową potwierdzająco.
— Ja myślę téż podróżować, szepnął Galicyanin, przecież Włochy widzieć potrzeba....
— Więc prawie wszyscy jesteśmy w drodze do téj Genui, dodała Włoszka, którą tak pięknie ale tak nieznośnie widać i widać prawie od Savony, a nigdy do niéj dojechać nie można....
— A! pani, na to się skarżyć nie godzi, odezwał się żyd — to całe szczęście nasze że zdala widzimy cele życia, a powoli iść do nich musimy. Ręczę że widok Genui i oczekiwanie jéj więcéj warto niż ona sama... bo droga zachwycająca....
— Przebyłem ją pieszo do Marsylii, rzekł Polak, i cośbym także o tém mógł powiedzieć.