Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 1.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sam jeden mężczyzna blady o włosach jasnych, wyraźnie potomek wielkiéj germańskiéj rodziny, spokojny na pozór, nie zważający na nic, ale widocznie téż wychłostany biczem losu. Ubrany był dosyć ubogo, dość zaniedbany; przed nim stała flaszka białego wina, trochę chleba i sera kawałek. Patrzał na grotę obojętnie, na ludzi zimno, zdawało się, jakoby po za nim, za poręczą krzesła stało widmo nadchodzącego jutra, na które obejrzeć się lękał.
Cicho było w podziemiu.... rozmowa półgłosem toczyła się tylko przy tym stole, za którym siedziała kobieta; reszta towarzystwa spoczywała poglądając ku sobie zdaleka; szczęknęły czasem butelki i szklanki wina, to znowu przewiało ciszą grobową.
Wtem wszedł do groty jeszcze jeden gość, nie przez wielkie, paradne drzwi wiodące do niéj od środka domu, ale przez mniejsze drzwiczki od dziedzińca. Wszystkich oczy zwróciły się na niego. On także z podziwieniem, z przestrachem prawie, powlókł wejrzeniem po osobliwszém owém podziemiu sztuczném, które na każdym nowo przybyłym czyni z razu przejmujące wrażenie.
Był to chłopak młody, blady, widocznie przy-