Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 1.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ciągając dłoń nieznacznie ku niemu wsunęła mu w rękę zdjęty z palca pierścionek.
— Kupiłam go umyślnie dla ciebie, rzekła, zachowaj go na pamiątkę biednéj istoty która cię kochała... czarny jest, żałobny, umyślnie, jak ta milcząca, grobowa miłość nasza, której od dziś już więcéj ust nawet otworzyć nie wolno.
I nie odwracając się już ku niemu odeszła powoli do domu obie Angielki ciągnąc za sobą.
W ich życiu ta chwila jasna była pierwszą i ostatnią. Widywali się codzień potém ale jak obcy sobie, tak jak dawniéj witając i żegnając wzrokiem i raczéj unikając siebie niż szukając. Miłość ich nic nie pragnęła nad to by cichą i ukrytą trwać mogła.
Tilda posmutniała, pobladła, przyjęła z rąk ojca narzeczonego, na tém skończyło się wszystko.
Wkrótce odbyło się wesele, było ono nadzwyczaj szumne, niesłychanie wspaniałe; ofiara poszła strojna w brylanty, atłasy i koronki na męczeństwo.
Uczta weselna kosztowała tysiące; ojciec uśmiechał się rozpromieniony że tak doskonale wydał córkę. Wszyscy wiedzieli że dał milion posagu, że drugi był przyobiecany, że narzeczony miał ich