Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 1.djvu/130

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nieco podchmielony... ale ja życie rozumiem inaczej, mam w niém cel, bo mam braci. Czemużbyście wy, więcéj od drugich cyganów umiejąc, mogąc więcéj, coś dla narodu swojego uczynić nie chcieli? Zważcie jakby to było chlubnie zostać jego nauczycielem i dobroczyńcą...
Stamlo Gako rozśmiał się pokazując białe zęby.
— Co wy chcecie bym zrobił z takim narodem, którego jest garść, a garść tę Bóg czy szatan rzucił z góry między ludy i rozbiła się w prochy. Co chcecie bym zrobił z plemieniem przeklętém, co miejsca zagrzać nie może szukając zgubionego gościńca do zapomnianéj ojczyzny? — Chybabym tę kupę powiódł znowu nad Ganges, zkąd mówią że ją wypędzili!?
Napiętnowano na czole naszem: „Zginiecie“, i giniemy, ale konanie powolne, niech to was nie nudzi... bądźcie cierpliwi... tylko co nie widać jak ostatni zdechnie... w nędzy i upodleniu... W Moskwie tancerki i śpiewaczki, ówdzie wróżbiarki i złodziejki, gdzieindziéj kowale, konowały, tancerki i... swawolnice... jakimże językiem mówić do nich o przyszłości? Nie zrozumieją bestye... Zawłóczym się tak na śmierć, jak owoc z drzewa upadły, na-