Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 1.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
6

Ale pośród tłumu wygnańców z dobréj woli — iluż wygnanych z musu! wlokących się choć ich tęsknica ciągnie nazad do zamkniętego, opustoszałego lub w gruzach leżącego domu, do rozwalonéj przeszłości. Ci, znękani, szukają napróżno kąta, przytułku, ręki przyjaznéj, wejrzenia braterskiego, słowa bratniego... wszyscy i wszystko ich od siebie odpycha.
Dla tych co biegną z uśmiechem drzwi każde stoją otworem, pokłon uniżony, służebny czeka ich w progu...
Od pierwszych odwracają się dłonie i twarze, świat się ich lęka; wydziedziczeni, wygnańcy, bezojczyzniacy, rzekłbyś że dotknięcie ich parzy, że oddech zakaża; pustkę sieją do koła — ludzie się rozstępują, bo obawia się każdy aby mu ten biédak odarty i nagi, potrzebujący wszystkiego, nie wydychał jego powietrza, nie zjadł jego chleba, nie wydarł zarobku.
I gnają ich rózgą pogardy, szyderstwa daléj a daléj... w stepy i pustynie...
Oddawna świat takiego niepokoju i zamętu nie doświadczał: narody podobne są do porozbijanych mrówisk, z których tysiące drobnych istotek rozlatują się przerażone. Tęsknota, chciwość, nieokre-