Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 1.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

chce więcéj, chce widzieć bliżéj i czuje że wstąpić powinna na wyżyny, aby oglądać to co w złotych snach tylko postrzegła i przeczuwała.
Dodaj do tego, ksiąg talmudycznych podania i legendy nieznane wam, a poezyi pełne...
Miasteczko nasze nie było jedném z najpięszych w kraju w którym miasta w ogóle nie mają takiego życia jak za granicą, nie było nawet zbyt ożywioném, z wyjątkiem wielkich jarmarków i dni świątecznych, ale nie liczyło się do ostatnich... Przerzynał je gościniec dość uczęszczany. Ludność jego pomnożona była szkołą niedawno założoną, garstką duchowieństwa uszczuploną prześladowaniem katolicyzmu, przy wspaniałym niegdyś kościele; zarządem majętności ogromnych, które stanowiły jedną całość z miasteczkiem, wreście kilką urzędnikami rządowymi, stanowiącymi postrach ludności, gdyż ich bez ustanku opłacać i dawać się im odzierać było potrzeba, aby mniéj dokuczliwymi uczynić.
Z temi wszystkiemi rozlicznemi rodzajami ludzi, z któremi wedle ich kast i charakterów coraz inaczéj obchodzić się było potrzeba — oswoić się musiałem — poznając rozmaitość świata... i stosunków.
Byli ludzie których prawo i zwyczaj nakazy-