Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żeliga tom II.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Są ludzie, których dola w szczególniejszy doświadcza sposób, i jak na miękkim piasku u brzegów morza fale nie biją, a o skały tłuką rozwścieczone bałwany, tak właśnie z ludźmi się dzieje i słabym życie uchodzi spokojniej. Silniejsi są do walk stworzeni, nie oszczędza im też bojów przeznaczenie.
Ledwie się wydobyli z jednego niebezpieczeństwa, już oto drugie nadchodzi; ledwie zapragnęli spoczynku, wnet potrzeba do nowych stawać zapasów, gdy zapragną śmierci, szyderski los uzbraja ich w nowe do życia siły.
Zdawało się panu kasztelanowi przebywszy lata długie w utrapieniu, osamotnieniu, pokucie, na wygnaniu, że nareszcie dościgniętego dziwnym trafem szczęścia i pokoju miał kosztować. Usunął się był prawie od dworu i wyższego świata, upatrując w nich dla siebie niebezpieczeństwo; po ożenieniu z panną Agnieszką zamieszkał na wsi, otoczył drużyną małą, a pilnie wybraną, i pragnął tylko aby w miękko usłanem gnieździe mógł bezpiecznie dożyć końca.
Ale czara nie była do dna wypitą. Szczęście miało chwilowem być tylko wytchnieniem.
Urządzało się wszystko na długie lata, obiecywało trwać jakby naumyślnie dla tego, by tem krwawszy zawód uczynić.