Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żeliga tom II.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

To zapoznanie trwało mgnienie oka, ale djabeł, djabeł, który nie spi sprawił, że kuternoga postrzegł wrażenie, jakie na sobie uczynili wzajemnie i rzekł w duchu:
— Ażeby też stary zaszłapał, ot to bym go dopiero pociągnął.
Ta obrzydliwa myśl, jak pocisk w ranie, utkwiła w głowie Achingera.
Kasztelan niemal zmięszany, po grzecznem przywitaniu, nie wiedząc bo począć dalej, chciał się wycofać, czując że wpadł niepotrzebnie na przyjęcie i mógł przyczynić kłopotu. Stał mrugając na stolnika, ale stolnik od bigosu nie miał się ochoty oderwać, a kuternoga nie rad był opuścić zręczności wciąż sobie powtarzając w duchu: A! żeby go zdurzyć potrafiła!
— Ani śmiem ani bym się ważył pana kasztelana prosić na szlachecką i do tego podróżną przekąskę — odezwał się Achinger nabrawszy odwagi od złej myśli, która go opanowała, — ale oto mi stolnik uczynił tę łaskę, że ubogiem śniadaniem nie pogardził, gdybyś j. w. pan...
— Będzie nas tu już za wiele pono niespodziewanych gęb — odparł Żeliga.
— O to się proszę nie troszczyć, — to moja rzecz — zawołał Achinger uszczęśliwiony — bigosu wzięliśmy zapas nie zły, a z jajecznicą stanowiącą drugie danie, moja jejmość musi sobie dać radę.
Kasztelan się zawahał, ale szlachcicowi odmówić, nie zasiąść i nie przełamać z nim chleba kawałek, to śmiertelna obraza, tem bardziej że dawna waśń byłaby odmowę uczyniła jeszcze więcej znaczącą.
— Boję się, żeby jejmość dobrodziejka nie gniewała się na mnie — rzekł Żeliga — bo to zawsze cały kłopot przyjęcia spada na gospodynię.
— Ale proszę kasztelana — odezwała się żywo z wdzięcznym uśmiechem pani Achingerowa — ja sobie radę dam, i miło mi będzie że się to na coś przyda; niech p. kasztelan siada... ja wrócę do kominka...
— Zgoda na śniadanie — rzekł Żeliga, — ale mam