Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żeliga tom I.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Foresterium bowiem znajduje się w osobnym budynku, poza moją klauzurą.
Poniatowski wesołość udawał, chociaż dostrzegłem, że ponure to schronienie, lekkiego człowieka nabawiało jakimś smutkiem, przypominając mu żywot umartwień, ale nieznany i dlań niepojęty.
Rzucał oczyma na wszystkie strony z obawą jakąś i trwogą dosyć źle tajoną, zrozumieć zapewne nie mogąc uczucia głębszego, które tu człowieka wolnego żywcem zagrzebać mogło. Generał był także jak nie swój.
Nie wiedziałem zrazu kędy ich prowadzić, bo król z cokolwiek dziecinną ciekawością, którą starał się maskować niepokój, wszystko oglądał, w każdy kątek zazierał, rozpytywał chciwie o rzecz najmniejszą. Weszliśmy do domu: począł od wielkich pochwał smaku i fantazji właściciela i budowniczego, i prosił o pozwolenie obejrzenia szczegółowo; jednę więc po drugiej izbę egzaminował, pytał, bawił się niby, ale jakoś gorączkowo, więcej dla mnie niż dla siebie. Prosiłem, abym go mógł ugościć wedle przemożenia, na co zezwolił, przyjmując jednę tylko filiżankę czekolady, która szczęściem się znalazła, generał nie pogardził posilniejszą przekąską. Zostawiliśmy go w salce jadalnej za stołem, a król pod pozorem bibljoteki odciągnął mnie na bok.
Gdyśmy sami byli, stanął milczący. Odgadłem od razu cel odwiedzin, jako po chwili Poniatowski począł:
— Kochany kasztelanie, pozwól do siebie przemówić szczerze, nie jako królowi, ale jako przyjacielowi rodziny. Ani Bóg, ani świat, ani sumienie wasze nie wymagają tak srogiej pokuty, jaką sobie naznaczyłeś... Ojczyzna mało ma ludzi zdolnych, a poważniejszych umysłów, głów dojrzałych potrzebuje. Czasy są ciężkie. Wiem ja, co WMości w to dobrowolne wygnanie popchnęło, nie tajne mi są najmniejsze okoliczności, które towarzyszyły temu postanowieniu; pojmuję, że WMości samo nawyknienie do tej ciszy, mo-