Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ładowa pieczara.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bie. Ludzie sami się dręczą i życie swe czynią nieznośném.
— Ale coż możemy przeciwko ludziom?
— Myśmy także cząstką téj ludzkości, niech każdy myśli naprzód o swojéj poprawie, więcéj niż o sprostowaniu drugich i przerobieniu świata; ten rodzaj egoizmu jest mu pozwolony. Niech każdy poprawia siebie, a więcéj jednym chrześcijaninem będzie na świecie.
To mówiąc wziął za rękę Juljusza.
— Tyś, — rzekł mu ciszéj — bardzo się cóś odmienił, wychudłeś, wybladł, posmutniał, co ci jest? przyznaj mi się szczerze, czy znowu miłość?
— Miłość, nie znowu, ale zawsze jedna!
— Jakto? — udając żart ozwał się stary — po dwóch latach taż sama jeszcze?
Juljusz się oburzył.
— Raz tylko w życiu kochałem, — zawołał — widzę to teraz... i kocham...
— Bo raz tylko kochać można! — odparł starzec — ale tu, milczmy o tém, nie wymawiaj tego słowa, napróżnobyś zniespokoił ko-