Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ładowa pieczara.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ją pochwycił w milczeniu, uścisnął i żywo zarzuciwszy strzelbę na ramię, w las uszedł.
Stary popatrzał za nim tym wzrokiem litości, który zdaje się w sobie zawierać modlitwę; dotąd trzymała go na nogach powinność, uczuł nagle osłabienie, i osunął się powoli na trawę. Sen skleił mu powieki znużone, gdy słońce wschodzić poczynało nad pogorzeliskiem Starego.