Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ładowa pieczara.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wet na dnie powszednie nie pozwalają sobie chustek i kryją głowę pod starodawną namiotką ściśle twarz opasującą, któréj zarzucenie, długość końców, wzorzyste szycia i najmniejsze ozdoby mają jakieś znaczenie i formę odrębną, niezmienną. Słowem, zachowała się tu więcéj niż wszędzie, cześć dla przeszłości, znać ją w obyczajach nawet, znać w spełnianiu najcięższych obowiązków, od których nikt się wyłamać nie może; a komu one za straszne, ten się wynosi i wygania na zawsze; bo inaczéj wolen od nich być nie może. Rzadkie są jednak przykłady dobrowolnego wygnania.
Gdzieindziéj duch dawnéj gminy słowiańskiéj zupełnie już zwietrzał i uleciał; gromada choć się jeszcze mianuje wielkim człowiekiem wedle znanego przysłowia Rusi, nie poczuwa się do spójni braterskiéj i nierozerwanego związku; tu z zadziwieniem trwa jak za starych wieków, i wszędzie się czuć daje, przy każdéj pojedyńczego człowieka czynności. Znaczenie starców większe jest niż gdzieindzéj, uchwała ich nie znajduje oporu u gromady, a wola spełnia się w cichości ze ślepém posłu-