Strona:Józef Ignacy Kraszewski-Wieczory drezdeńskie.djvu/280

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nia, że sprawiedliwy nawet nieprzyjacielowi swojemu krzywdy czynić nie powinien; my dziś z lekkomyślnością niepojętą wyrządzamy ją przyjaciołom, byleśmy ich na zawadzie w politycznej naszej robocie spotkali. Gdy idzie o państwo, rządy nie wahają się posługiwać takimi środkami, które posady wszelkiego społeczeństwa podkopują. Nie jestli nakazywaną denuncyacya w rodzinie, karane przemilczenie pomiędzy najbliższymi sobie, przyjmowane zeznania dzieci przeciw rodzicom?... Gdzie się podziewa miłość chrześciaństwa w obejściu z obwinionymi o przestępstwa polityczne, którzy przecież z prawidła ogólnego, ludzkości służącego, wyjęci być nie mogą?
Tak samo rewolucye nie przebierają w środkach, ale ktoż im dał i daje pierwszy przykład nieposzanowania prawa, za-