Strona:Józef Ignacy Kraszewski-Wieczory drezdeńskie.djvu/234

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mniejsza o tych, co padają trupem ciała, którym nie stanie tchu i siły, gorzej z tymi, co upadną na duchu, tracąc wiarę i nadzieję.
Albowiem nie godzi się zwątpić o przyszłości; byłoby to nie wierzyć w Boga, przypuścić że nie ma prawa, i ślepy zwierzęcy fatalizm poślubić. Po za nami są dzieje przeszłe straszniejsze od naszej epoki zamętu, z których jednak ludzkość wyszła zwycięsko, są ciemniejsze ciemności, są rozpaczliwsze rozpacze, są przepaścistsze przepaście, które przecież czy trupami czy ruinami zawaliły wieki i społeczność przeszła przez nie dążąc dalej, po najstraszniejszych przesileniach — zawsze ku lepszemu.
W chwilach krwawego potu i znoju, gdy usta odwracają się od tego kielicha goryczy, potrzeba wstąpić na wyżynę i odważnie spojrzeć w głąb’ na otchłanie,