Strona:Józef Ignacy Kraszewski-Wieczory drezdeńskie.djvu/026

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

oczy śledzące uprzykrzenie piętno obczyzny, które nosi na obliczu.. dodajcie niepewność jutra... wszystko, wszystko.. i mięso wygotowane pływające w niedogotowanym sosie i piwo Gambrinusa miasto wina i słotne niebo i piec cuchnący węglem a nie grzejący wcale, i wiejące okna i wrzawliwe wichry na moście, i wiele a wiele jeszcze.. Dziwnaż potém gdy u stolika zasiadłszy wieczorem czarnemi pasmami powloką się myśli i zapragnie się na cmentarzu choćby kątka obok wielu co już tam odpoczywają, opłaciwszy dobry najem za to ostatnie pomieszkanie.
To pewna, że cmentarz nasz katolicki w Dreznie, jest jedném z najweselszych miejsc miasta.. kwiatów w nim pełno, cicho, napisy mówią znanym językiem a komissarz policyi nieprzychodzi tu co mieniąc uśmiechać ci się groźbą i kazać kła-