Strona:Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom IV.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Oba z Juchimem ufali w to, że zręczny człek i z ruskiej niewoli wyrwać się albo wykupić potrafi.
W kilka dni później dopiero Stach także Mierzwę sobie przypomniał i pobiegł na zamek dowiedzieć się o niego. Tu i o uwolnieniu go i o pośrednictwie żyda mu powiedziano. Strwożyło to Stacha, który zafrasowany z żalem do biskupa się udał.
Pełka przyjął swego wiernego sługę łaskawie i z dobrą myślą. Gdy wybladły i znękany ukazał się w progu, wyciągnął rękę i błogosławił.
— A czegóż to tak zasępiony przychodzisz — odezwał się — kiedy się cieszą wszyscy ze zwycięztwa, ze spokoju i skończonych zatargów braterskich? Co ci to jest?
— Cieszyłbym się i ja — odparł Stach — tylko dla złych łaska zbytnia, to ich uzuchwali. Bóg daj, byśmy dobroci pana nie opłakiwali.
Począł zatem opowiadać, jak już ci co niedawno drżeli i truchleli, po cichu żarty stroili z miłosierdzia i lekceważyli tego co je wyświadczył. Narzekał Stach na przebaczenie staroście, Juchimowi i Mierzwie.
Biskup się uśmiechał z początku, starając zbytnie troski te Stacha okazać przesadzonemi. W końcu jednak, gdy się obszerniej przybyły wytłumaczył, zgodził się na to, iż czujność była potrzebną.
— Zatem patrz, czuwaj, nie przestawaj stać na straży — dodał biskup.
Chciał dlań jakąś nagrodę uzyskać u księcia, choćby Zaborowi z Przegaja, wyjednać ją obiecując, ale Stach odmówił.
— Ojcze mój — odezwał się — jam nagrodę wziął naprzód za cały żywot mój. Wszystkobym stracił, gdybym inną jeszcze otrzymał. Pokutą być musi życie do zgonu. Gdy mnie Bóg do siebie powoła, naówczas objawicie panu, jakem mu służył i wdzięczen był.
Postanowiono więc po krótkiej naradzie, aby Stach nie oddalając się, jak dawniej, pilne miał na