Strona:Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom IV.djvu/046

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dorota, która z zaciętością wroga starała się powziąć wiadomość o tej co jej Kaźmierza odebrała, wyśledziła miejsce jej pobytu, ale wszelkie zabiegi, aby się tam dostać, wysłać kogoś, napaść jakąś zgotować — rozbiły się o czujność ludzi, którym straż była powierzoną. Smok sam ich dobierał, a miał takich, co z obcemi mówić nawet nie chcieli. Odźwiernym zaś był człek, co nie spał nigdy i nie wierzył nikomu. Dwór bardzo szczupły otaczał Jagnę, a ten się prawie ztąd nie oddalał, aby do miasta nie wynosił wieści i z niego niepotrzebnych nie ściągał.
Stara Czechna służąca Dorocie, z polecenia jej różnemi sposoby zabiegała, aby się dostać do murowanki (tak ją zwano), albo z którą z dziewcząt zawiązać stosunek — wszystko dotąd było próżnem. Nienawiść, pragnienie zemsty wzmagały się w Dorocie, w końcu już jej nie tyle może szło o odzyskanie Kaźmierza, co o pomszczenie się na współzawodnicy.
Z myślą tą dzień i noc się nosiła, poprzysięgając, że póki żywa się jej nie wyrzecze.
W pomoc chciała użyć Wichfrieda — odmówił, księciu przypominać przyrzekał zawsze, ale nadto nic więcej. Znajdował do tego sposobność, wtrącił słowo, Kaźmierz słuchał niecierpliwie. Jeżeli o co dla niej prosił, dawał chętnie, ale na oczy widzieć i znać jej nie chciał. Miał teraz wstręt do niej, a to co z boku chodziło, zwiększało go jeszcze. Litował się nad nią i brzydził. Gdy zabiegała mu drogę, odwracał oczy.
Ze śmiercią starego wojewody Szczepana, Dorota straciwszy najpotężniejszego ze swych opiekunów, w miejscu jego wybrała drugiego możnego a niemłodego wdowca z rodu Porajów. Miotała nim jako chciała, a posługując się z wielkiem jego krewnych zgorszeniem.
Wichfried też często całe dnie tu przesiadywał, młodzieży pełno było zawsze; rzadki wieczór bez