Strona:Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom IV.djvu/042

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

śmiejąc namawiać do wojny, w duszy jej była rada. Mały ona wpływ wywierała na męża, ale woli jej chętnie czynił zadość w tych rzeczach, któremi mógł jej dowieść, że całkiem obojętnym nie był.
W samych początkach, gdy zagadano o pochodzie, niektórzy się starali księcia powstrzymać, teraz, gdy postanowienie zapadło, każdy myślał tylko jak dopomódz.
Ostatnie to były wieczory u stołu z duchownemi i ulubieńcami.
Dnia tego byli oni wszyscy jakby na pożegnanie zgromadzeni, nie brakło i ulubionego księciu mistrza Wincentego, ani świeckich kilku przyjaciół, między któremi żartobliwy i wesoły Chmara niepoślednie miejsce zajmował.
Gdy poważniejsi puszczali się na zbyt kręte manowce, stawiąc sobie zadanie do rozwiązania niemożliwe, Chmara występował z prostodusznością swą i kmiecym rozumem, umysły posępniałe rozweselając.
Wiek podeszły nie pozwalał mu ciągnąć z księciem, był nawet trochę tej wojnie przeciwnym, choć nie dla tych co inni pobudek. Jemu żal było oblicza pańskiego i wieczorów na zamku spędzonych.
Książe Kaźmierz, jeszcze nie wyszedłszy, obliczał już kiedy powróci, rachował dnie pochodu, czas potrzebny do załatwienia sprawy pomiędzy kniaziami, odpoczynku i powrotu. Wszystko się obiecywało łatwem i szybkiem. Wiosna nadchodząca wyprawę miała uczynić bezpieczniejszą dla ludzi i koni. Goworek słuchał pańskich wróżb i milczał. Mistrz Wincenty, z wielkiej miłości swej dla pana, słowy wytwornemi prorokował laury nowe, zdobycze mnogie i sławę pokojodawcy.
— Rycerska jest rzecz — mówił — pragnąć wojny, a królewska wojnę rycerstwu i państwu uczynić pożyteczną. W pokoju gnuśnieją ludzie, w gnuśności na cnocie łatwo stradają. Niedawno rzymianie męz-