Strona:Józef Ignacy Kraszewski-Stach z Konar tom IV.djvu/014

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z Jaśkiem Bogorją i innemi umiał poszaleć i dzień jaki spędzić weselej — teraz twardy żywot prowadził. Na stajni we dworku było zawsze poddostatkiem koni do zmiany, bo ledwie jedne zmęczone przyszły z nim, drugie świeże brał i dalej ruszał. Nieodstępny Żegieć towarzyszył mu wszędzie — i gdyby nie on nierazby Stach swe nierozważne zuchwalstwo ciężko przypłacił.
Widzimy to wszędzie prawie w owych czasach, że każdy czynniejszy mąż podwojony jest takim drugim, który się dlań poświęca, siebie się zrzeka, a jemu dodaje siły. Czasem jest to dodana głowa, niekiedy ręka. Często ten drugi gubi go lub zdradza; Sieciech, Dobek, Kietlicz są takiemi nieodstępnemi pomocnikami. Przy pomniejszych ludziach stoją też te ich cienie, jak przy Kietliczu Bereza, za Stachem Żegieć, przy Kaźmierzu Goworek i Wichfried. Dla Ludwika francuzkiego takim był opat Segur, dla Krzywoustego Dunin i całe grono tych rycerzy bez oczów; bez rąk, pokaleczonych, niezwalczonych. Fenomen ten podwajanego człowieka w wiekach średnich w najrozmaitszy sposób przedstawia się wszędzie. Swobody osobistej naówczas całej nie było, niewolnik, sługa, domownik silniejszy duchem dorabiał się jej, wcielając w pana swojego. Tą drogą szło się do władzy i siły lub przynajmniej w niej uczestniczyło. Takim właśnie Kietlicz osławiony był dla Mieszka, który nie mając ruchawego narzędzia tego, ustałby był może w zabiegach, i legł odpoczywać. W sile wieku zausznik ten pański pałał zemstą i do ciągłych knowań podżegał. Stach musiał w ślad za nim jeździć, chodzić i tropić jego kroki.
Rzadko więc spoczął we dworku, który dlań był gospodą tylko. On był pociechą jedyną dla starego Hreczyna, który za swą panią i Ściborzycami tęskniąc, w bezczynności, osamotniony, całe dnie na ławie pod okapem przesiadywał, wyglądając go. Gdy Stach przybył, poruszał się Hreczyn, jak dla