Przejdź do zawartości

Strona:Józef Chociszewski - Bukiet pieśni światowych.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy z oczu znikniesz, nie mogę ni razu
W myśli twojego odnowić obrazu,
Jednakże często czuję mimo chęci.
Że jesteś zawsze blizko mej pamięci,
I znowu sobie zadaję pytanie:
Czy to jest przyjaźń, czyli też kochanie?
Cierpiałem nieraz, nie myślałem wcale,
Abym przed tobą szedł wylewać żale,
Idąc bez celu, nie pilnując drogi
Sam nie zważając jak w twe zajdę progi,
I wchodząc przez nie zadaję pytanie:
Czy to jest przyjaźń, czyli też kochanie?
Dla twego zdrowia, życia bym nie skąpił,
Po twą spokojność do piekła bym wstąpił,
Choć śmiałej żądzy niema w sercu mojem,
Bym mógł być tobie zdrowiem i spokojem,
I znowu sobie zadaję pytanie:
Czy to jest przyjaźń, czyli też kochanie?
Kiedy położysz rękę na me dłonie,
Luba mnie jakaś spokojność owionie,
I zda się, że lekko zakończę me życie,
Lecz mnie przebudza, żywe serca bicie,
Które mi głośne zadaje pytanie:
Czy to jest przyjaźń, czyli też kochanie?
Kiedym dla ciebie tę piosnkę układał,
Mojemi wieszczy duch ustami władał;
Potem zdziwiony, sam się nie spostrzegłem,
Skąd wziąłem myśli jak na rymy wbiegłem,
I zapisuję na końcu pytanie:
Czy to jest przyjaźń, czyli też kochanie?