czony w ten interes. Sam on nie miał teraz pieniędzy (tak mi się zaklął), ale zobligowany przezemnie (dostał za to koguta) odjeżdżając przyrzekł najsolenniej, że tegoż dnia jeszcze będzie się widział ze swoim krewnym Mendlem Flajszerem. Ten Mendel z pewnością załatwi interes Wuchermana, albo skłoniwszy go do układów, albo też dawszy mu tymczasem choć ze sto reńskich na mój rachunek, co powinien koniecznie zrobić, bo niedawno oddałem mu resztę należności, którą mu byłem winien, co do centa z grubym procentem. Z tem odjechał.
Tegoż dnia jeszcze późnym wieczorem, przez wracającego z miasteczka arendarza otrzymałem następującą karteczkę od jego brata:
„To co pan iz zemnę dziszei gadał z tem intoresę cos mnie gadali daje w. pana odpis jak mi p. Proszyl gadalim iz P. Fleiszerem gadał jak pan sam bedzy w mieście jakosz bedze. Boruch Ires.“
No, jak tylko Flajszer powiada, że jakoś będzie, to on mi to załatwi; poczciwy Mendel! jak to dobrze, żem mu wszystko oddał nie targując się o procent, mam teraz u niego kredyt. Warunek, żebym był sam w mieście, uważałem za mniejszej wagi, natomiast napisałem zaraz do Mendla list bardzo serdeczny, w którym starałem się zaznaczyć jak najwyraźniej, że w nim pokładam całą nadzieję. Posławszy ten list na pocztę, czułem się spokojniejszym — aliści po upływie tygodnia odbieram pismo otwarte czyli korespondentkę opiewającą co następuje:
Strona:Józef Bliziński - Nowele humoreski.djvu/94
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
— 90 —