Strona:Józef Birkenmajer - Wróżka państwa Andrzejów.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   29   —

odkąd ona pamiętała zakwitł prześliczny aloes, podarowany przed wieloma laty rodzicom przez dobrą wróżkę.
— Tatuś i mamusia — donosiła Zosia — uważają to za dobry znak, a mama płacze z radości, kiedy na kwiaty te patrzy... i codzień je liczy... bo mówi, że tyle będę miała... ale czego, to Ci nie napiszę, bo się jeszcze wstydzę, a powiem Ci dopiero, jak będziesz moim mężem... A są te kwiaty białe i różowe; jeden z nich posyłam Ci na pamiątkę...
Nie odpisał Adaś, czy kwiatek otrzymał — niegrzeczny, nawet nie podziękował. Zosia była zrazu smutna i zdziwiona, później zaczynała się niepokoić i trwożyć. Chciała pojechać tam od kraju Chińczyków i okazać się grzeczniejszą od Adasia, a zarazem sprawić mu niespodziankę swem przybyciem.
Została więc pielęgniarką: pielęgnowała chorych i uczyła się sztuki lekarskiej, bo miała zamiar pojechać na tę wojnę, do niego, do niego! I ta Zosia, która dawniej nie chciała myśleć o niczem, teraz często stawała się zamyślona — myślała i myślała, choć nic nie mogła. Ojciec chrzestny, doktór, zaczął mówić, że jej zdrowie się psuje, że nie powinna się zamęczać pracą i smutnemi myślami, że jej potrzeba zmiany powietrza i że powinna natychmiast jechać do Zakopanego, bo ma początki suchot...
Załamała ręce pani Aniela, gdy to posłyszała; czemprędzej przeto wysłała Zosię w góry. Umieszczono chorą w wielkim i wygodnym domu leczniczym; był tam rozległy i przepiękny widok na góry, były wszelkie wygody i przyjemności; jej wciąż jednak brakowało Adasia i — zdrowia, które stawało się coraz gorsze. Płakała sama po nocach i wszyscy nad nią płakali, bo wszyscy kochali dobrą Zosię... Ale nie było przy niej tego, kto najwięcej ją kochał...
Późną jesienią odwieziono nieprzytomną i gorączkującą Zosię do rodzinnego miasta, bo doktór napisał, że już niema ratunku. Nad jej łóżeczkiem czuwał pan Andrzej z żoną — Edzia nie było, bo też go wzięto do wojska. Pan Andrzej szeptem wciąż rozmawiał z leka-