Przejdź do zawartości

Strona:Józef Birkenmajer - Moi przyjaciele.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


Osioł.

To, co tu przed wami stoi,
Jest to osioł, drodzy moi!
Osioł, już poważny wiekiem,
Nosi co dzień wiadra z mlekiem.

Przy nim mały synek czeka,
Nie uniesie jeszcze mleka,
Jest do tego jeszcze mały,
Uszy nie poobrastały...

Choć pracuje nie na żarty,
Osioł bywa też uparty,
Ale — słuszna ta przygana
Bywa winą — złego pana!


Biała owca.

Czy wiosenka uśmiechnięta łąki zazieleni,
Czy nadejdzie skwarne lato, czy deszcze jesieni,
Czy nakoniec mroźna zima dni niesie najkrótsze —
Biała owca zawsze chodzi w barankowym futrze.
Pewnie musi być gorąco nosić taką szubę?
Czyż nie lepiej zrzucić z wiosną to odzienie grube?
Prawda, prawda! lecz cóż zrobić, gdy kożuch zapięty —
A guzików nawet nie znać wśród tej wełny krętej!
Tych niteczek kędzierzawych nikt u niej nie rozwikła...
Zresztą owca nie dba o to, bo do niej przywykła!