Strona:Iwan Turgieniew-Pierwsza miłość.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wziął pióro białą, delikatną rękę, ozdobioną pierścionkami, i zaczął coś pisać na kawałku papieru.
— Pozwólże pani przynajmniéj wytłumaczyć panu Waldemarowi, o co chodzi — odezwał się doktór Łuszyn ze złośliwym uśmiechem. — Widzisz, młodzieńcze, gramy tutaj w fanty — dodał, zwracając się do mnie. — Księżniczka zasłużyła na karę, i kto wyciągnie dobry bilet, będzie miał prawo pocałować ją w rękę. Rozumiesz pan?
Spojrzałem tylko na niego, lecz nie poruszyłem się z miejsca, byłem odurzony, a Zeneida tymczasem wskoczyła znów na krzesełko i zaczęła potrząsać kapeluszem. Otoczono ją kołem, ja pośpieszyłem za innymi.
— Majdanow — odezwała się do wysokiego szczupłego młodzieńca, o maleńkich oczkach i długich, czarnych włosach, spadających na ramiona, — pan, jako poeta, powinieneś być wspaniałomyślnym i odstąpić swój bilet ms. Waldemarowi, aby mu dać szansę podwójną.
Ale Majdanow potrząsnął głową przecząco, aż włosy uderzyły go po szyi. Sięgnąłem do kapelusza ostatni, biorę bilet, rozwijam... o Boże! co się ze mną dzieje? Na białéj kartce widzę słowo: Pocałunek!
— Pocałunek! — zawołałem głośno.
— Brawo! wygrana! — zaśmiała się księżniczka. — Ach, jak się cieszę, jak się cieszę!
Zeszła z krzesełka i tak słodko spojrzała mi w oczy, że aż serce na chwilę uderzać przestało.
— A pan rad jesteś? — zapytała?
— Ja? — wyjąkałem...
— Sprzedaj mi pan swój bilet! — huknął mi nagle tuż nad uchem Białouzorow. — Dam ci sto rubli!
Lecz odpowiedziałem mu takiém spojrzeniem, że Zeneida klasnęła w dłonie, a Łuszyn zawołał głośno:
— Zuch chłopiec!
— Jako mistrz ceremonii, — dodał, zwracając się do mnie,