Strona:Iliada2.djvu/383

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nek, despotycznie postępowali. Wzgarda dla niewiast, mówi Robertson w swoiéy Historyi Amerykańskiey, iest cechą charakterystyczną dzikich ludzi na całym okręgu ziemi. Człowiek całą swoię wartość zasadzaiący na sile i odwadze, patrzy na niewiastę, iak na niższe od siebie stworzenie, i nie ma dla niéy żadnego względu.

W. 77.

Przyiaciele, rycerze, mężne woiowniki,
Gdym wstał, słuchaycie króla, uśmierzcie te krzyki.

Agamemnon chce się czémprędzéy usprawiedliwić. Duma iego cierpi, że woysko nie ucichło, iak tylko powstał do mówienia. Niemniéy go obrażaią oklaski dane Achillesowi, które są iego potępieniem. Zatem po kilka razy milczenie zaleca, bo przeciągnione okrzyki woyska nie zaraz się uspokoiły.

W. 133.

Chciał Jowisz zagniewany przez nie mi zaszkodzić.

Nauka o fatalności do wymówienia wszystkich błędów była wygodna. Agamemnon więcéy mówi o Jowiszu, niż o sobie: tym sposobem zwraca z siebie uwagę. A porównywaiąc swóy postępek z pomyłką Jowisza, w samem wyznaniu utrzymuie charakter wyniosłości.

W. 135.

Bierz broń, lud zapal, aby w meztwie nie ustawał.

Ten wyraz nayzdatnieyszy iest do uspokoienia Achillesa. Zdaie się, iak gdyby mu Agamemnon całą władzę nad woyskiem oddawał.