Strona:Iliada2.djvu/272

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dla obrony ścian waszych, wyziewaią życie;        543
Wy przecież nic w nieszczęściu dla nich nie czynicie.
Oto smutnie na piasku rozciągniony leży,
Sarpedon, wódz ślachetny Licyyskiéy młodzieży:
On i sądów słusznością i odwagą słynął,
Teraz Marsa wyrokiem od Patrokla zginął.
Zapalcie się więc zemstą bohatyry Troi,
Nie daycie Mirmidonom zabrać iego zbroi:
Ach! by Grecy zwłok drogich nie dostali łupem,
I swoich klęsk nad iego nie mścili się trupem.„
To wyrzekł, oni w serca żal i zemstę biorą,
Bo, choć obcy, warowną miasta był podporą:
I liczne ściągnął woyska, i mężnie się stawił.
Zgon Sarpedona serce w Hektorze zakrwawił.
Idą Troianie, klęski téy pomścić się radzi.
Sam Hektor zapalone zastępy prowadzi.
Patrokl bardziéy się sroży, wzmaga w swych nadzieie,
I Aiaxy, choć z siebie dość zagrzane, grzeie.
„Pokażcie się, Aiaxy, czem zawszeście byli,
Albo i samych siebie przewyżcie w téy chwili:
Legł Sarpedon, co piérwszy na szańce wpadł śmiało.
Obyśmy wziąć i zhańbić mogli iego ciało,
Bogata złupić zbroię, i w téy walce razem
Kogo z obrońców mściwem obalić żelazem.„
Rzekł, tego też pragnęły dzielne woiowniki,
A kiedy ze stron obu wzmocniły się szyki,