Strona:Iliada2.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Idą, Neptun prowadzi, a w strasznéy prawicy,        387
Ogromnym wstrząsa mieczem naksztalt błyskawicy.
Nikt się nie waży śmiałym mierzyć z nim zamachem,
Wszystkich Troian przeięte serca zimnym strachem.
Hektor ich stawia, boiaźń z umysłów oddala.
Natenczas się straszliwy w polu bóy zapala,
Gdy Neptun i Pryamid, od trwogi daleki,
Prowadzą, ten Troiany, ten waleczne Greki.
Wzdęte morze namioty tłucze i okręty,
Trwa walka uporczywa, wrzask niezmierny wszczęty.
Nie tak straszliwie ryczy Ocean zhukany,
Gdy o skaliste brzegi, rozbiia bałwany;
Nie taki szum na górach ogień rozpościera,
Kiedy lasy paszczęką niesytą pożera;
Nie z takim hukiem wyszły z Boreasza gęby,
Gwałtowny wicher wali niebotyczne dęby;
Jak straszne napełniło powietrze wołanie,
Kiedy się starli z sobą Grecy i Troianie.
Hektor piérwszy Aiaxa obalić się silił:
Biegłey rycerza ręki pocisk nie omylił:
Lecz pas, ieden od tarczy, a drugi od miecza,
Krzyżuiąc się na piersiach, męża zabezpiecza:
W to mieysce ugodziwszy, został raz odparty.
Bardzo takim trafunkiem Hektor był rozżarty;
A widząc, że Aiaxa próżnym ciosem gonił,
Sam unikaiąc śmierci, między swych się chronił.