Strona:Iliada2.djvu/063

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Tak Dolona, przeciąwszy do swoich cofnięcie,        361
Ulisses i Dyomed ścigaią zawzięcie.
Już bliski naw, iuż ledwie między straż, nie wpada:
Natenczas Dyomeda życzliwa Pallada
Nową ożywia siłą, by nikt się nie szczycił,
Że mu piérwszy cios zadał, a on drugi chwycił.
Więc bieżąc z wymierzonym pociskiem, tak rzecze:
„Lub stań! lub cię oszczepem doścignę człowiecze,
Bo nie iesteś od śmierci wybiegać się zdolny.„
Natychmiast rzucił pocisk, ten chęciom powolny,
Smiertelnym Troianina razem nie przenika,
Lecz mu ramię ociera, i w ziemi utyka.
Stanął Dolon, drżał, szczękał zębami wybladły,
A wtém też uziaiane wodze go dopadły,
I schwyciły nędznika: ten rzekł rozpłakany.
„Chcieycie oszczędzić życia, włóżcie mi kaydany,
Za wolność moię, drogi okup dla was będzie:
Mam złoto, miedź, i różne w żelezie narzędzie,
Nieskończonemi dary oyciec was nagrodzi,
Gdy się dowie, że żyię u Achayskich łodzi.„
A na to mu podstępny Jtak odpowiada:
„Ufay! niechay ci w serce śmierci strach nie pada,
Jeśli szczery przeciwko prawdzie nic nie zgrzeszysz.
Poco w noc rzucasz obóz, i do floty śpieszysz,
Gdy wszyscy używaią spoczynku słodyczy:
Idzieszli dla odarcia z umarłych zdobyczy?