Strona:Iliada.djvu/388

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Aby uczcił Achilla, który miasta wali:        387
Przyydzie czas, że i moich trosków się użali,
I powie, że ma lubą swą córę w Palladzie.
Twoia ręka niech iarzmo na rumaki kładzie,
A ia tymczasem w złotym Jowisza pokoiu,
Orężem ramie moie okryię do boiu:
Obaczym, ieśli dumny Hektor się ucieszy,
Kiedy nas uyrzy nagle wśród walczacéy rzeszy,
Złamane przy okrętach Troiańskie zastępy,
Tłustém ścierwem paść będą głodne psy i sępy.„
Rzekła : Juno się iednéy chwili nie ociąga:
Złoty szor kładzie, w jarzmo rumaki zaprząga.
Do Jowisza zaś domu odchodzi Pallada :
Tam fałdzista zasłona przy iéy nogach spada,
Dzieło arcyozdobne iéy przemyślnéy ręki.
Sama idąc na woynę, płodną w płacz i ięki,
Oycowski wdziewa kirys, a ręką niezłomną
Bierze tę dzidę ciężką, długą i ogromną,
Którą, gdy gniew iéy serce, lub zemsta zapala.
Naymężnieyszych rycerzy zastępy obala.
Juno biczem ostrzegła bystre konie swoie:
Same się skrzypiąc niebios otwarły podwoie,
Których Godziny strzegą czuwaiącém okiem:
Te Olimp i zasłonią i zamkną obłokiem.
Tędy boginie, bystre poganiaią konie:
Jowisz ie obaczywszy, strasznym gniewem płonie,