Strona:Iliada.djvu/345

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
ILIADA.
XIĘGA VII.

To mówiąc Hektor, z bramy natychmiast wyskoczył,
I piękny za nim Parys udać się nie zwłoczył,
Równie obadwa chciwi boiu z miasta wyśli.
Jak się cieszą maytkowie, maiąc wiatr po myśli,
Kiedy na morzu długo wiosłami robili,
A praca nieprzerwana i znóy ich wysili;
Tak uwesela Troian dwu wodzów przybycie.
Wtenczas Menestyowi Parys wydarł życie,
W Arnie wychowanemu: co z maczugą chodził,
Z pięknéy Filomeduzy Areytus go spłodził:
Hektor obalił zgubnym Eioneia razem,
Strzaskał przyłbicę, szyi dosięgnął żelazem.
A Glauk syn Hyppolocha, wódz Lików waleczny,
Wtedy Jfinoemu cios dał ostateczny.
Gdy czémprędzéy przelękły rycerz na wóz wsiada:
Padł na ziemię, noc oczy ogarnęła blada.
Tych skoro Pallas Greki biiących postrzegła,
Bystrym lotem z Olimpu wysokiego zbiegła,
Ku świętym Troi murom: ale gdy ią zoczył,
Troi chcący zwycięztwa, natychiniast wyskoczył
Z Pergamu, silnéy wieży, bóg srebrnego łuku.
Zabiegli sobie drogę przy Jowisza buku,