Strona:Iliada.djvu/329

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Niźlim, nędzna! na takie puściła się kroki.        361
Lecz gdy mi przeznaczyły inaczéy wyroki,
Czemuż mię nie złączyło z człowiekiem zamęście,
Czułym na wyrzut ludzi? na własne nieszczęście?[1]
Ten statku nie ma, w przyszłe nie będzie miał lata:
Zwykła go więc nie minie płochości zapłata.
Lecz wnidź bracie i usiądź, chwilę, zbawco ludu,
Bo ty ieden tak wiele podeymuiesz trudu.
Dla występku Parysa i moiéy niesławy.
Jaki nam los przeznaczył Jowisz niełaskawy!
W przyszłości będzie nasze przysłowiem zhańbienie.„
„Nie namawiay mię siedzieć, rzecze wódz Helenie:
Słodki bardzo twóy wyraz, lecz mię nie porusza:
Stanąć na czele Troian, goreie mi dusza,
Czekaią oni wsparcia moiego oręża.
Ty staray się, Heleno, twego zagrzać męża,
Ażeby z serca gnuśność wyrzucił nikczemną:
Niżeli z miasta wyydę, niech się złączy ze mną.
Ja na chwilę odwiedzę domowe pokoie,
Chcę widzieć sługi, żonę, oraz dziecię moie:
Bo, czyli zdrowy z pola mam wrócić, nie zgadnę,
Czyli też pod Achiwów bronią trupem padnę.„
Tak bohatyr na prośbę Heleny się wzbrania,
I zaraz do swoiego przychodzi mieszkania:
Lecz kochanéy nie znalazł w domu Andromachy.
Ona bowiem królewskie opuściwszy gmachy,

  1. Helena przygania Parysowi, że niepamiętny na swoię sławę, że nie czuie mocy wyrzutów, które mu czyni Hektor pod zasłoną grzeczności i przyiaźni.