Strona:Iliada.djvu/322

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wyiechał za boskiemi bohatyr powody,        179
I tam stanął, gdzie wartkie toczy Xantus wody.
Przyiął go król, przez dziewięć dni zastawiał stoły,
Dawał biesiady, bogów czcił dziewięcią woły:
Gdy dziesiąta iutrzenka cień spędziła mglisty,
Dopiero się natenczas rycerza o listy,
Przywiezione od Preta, swego zięcia, spytał.
A skoro charaktery fatalne przeczytał,
Zaraz młodzieńca w prace niebezpieczne wprząga,
Chimerę znieść strasznego każe dziwoląga,
Który nie był ludzkiego, lecz boskiego rodu:
W głowie lew, koza w środku, kręty smok od spodu,
A z paszczy ognistemi buchała potoki:
Zabił ią, maiąc nieba pomyślne wyroki.
Wnet się chwałą rycerską z Solimy ozdobił,[1]
I w walce, która była naystrasznieysza, pobił:
W trzecim zaś boiu zgromił Amazonki srodze.
Gdy wracał, król zasadzki zrobił mu na drodze,
Nayprzednieyszego z Lików pozastawiał męża;
Lecz i tych Bellerofon szczęśliwie zwycięża,
Zbici wszyscy, i żaden nie wrócił do domu.
Więc uznawszy w nim boską krew z tego pogromu,
Zatrzymał go u siebie, dał córkę za żonę,
I na pół z nim królewską podzielił koronę:
Od Lików mu naylepsza ziemia wydzielona,
Równie w zboże obfita, iako winne grona.

  1. Solimy dawni mieszkańcy Licyi, od przychodniów z dolin wypędzeni, na górach osiedli.