Strona:Iliada.djvu/299

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Że, gdy nas w różne strony chęć przeciwna budzi,        881
Wiele cierpiéć musimy, dla nikczemnych ludzi.
Z ciebie złego początek: tyś zrodził boginią,
Szaloną, niegodziwą, i gwałtów mistrzynią.
Wszystkie bogi, co Olimp dziedziczym wysoki,
Pełniem z uszanowaniem, twe oycze, wyroki:
Jéy ni karą wstrzymujesz, ni też karcisz słowy;
Ponieważ sam wydałeś tę iędzę z twéy głowy.
Ona szalony zapał wlała w Dyomeda,
Że nawet bogom samym ustraszyć się nie da:
Naprzód Cyprydę zranić, miał bezbożną śmiałość,
A potém, większą ieszcze powziąwszy zuchwałość,
Przeciwko mnie się rzucił, równaiąc się z bogi.
Gdyby mię były szybkie nie uniosły nogi,
Między trupami bym się walał był dopóty;
Lub, że umrzeć nie mogę, dzidami był skłóty.„
Spoyrzał nań ostro Jowisz: „Skróć te twoie żale,
Nie skarż, mi się niestatku i nie mrucz zuchwale.
Ze wszystkich nieśmiertelnych, mieszkających w niebie,
Dla srogości, naywięcéy nienawidzę ciebie.
Całyś woyną, niezgodą, mordami zaięty:
Junony, widzę, matki masz umysł niezgięty.
Ledwie ią wstrzymać mogę, tak mię kłócić zwykła;
Twoia boleść zapewne z jéy rady wynikła.
Skrócę twoie cierpienia: bom oyciec, bo z matki
Twoiéy, miłe mam w tobie ślubów z nią zadatki.