Strona:Iliada.djvu/203

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dziś Grecy i Troianie mogą zostać zgodni,        101
Długo cierpiący dla mnie i Parysa zbrodni.
Niech ten ginie z nas, komu śmierci wyrok życzy,
Wy ciągłego pokoiu kosztuycie słodyczy.
Białą słońcu, a ziemi daycie owcę czarną,
My dla Jowisza głowę poświęcim ofiarną.
Ale zmienni synowie, i niepewnéy wiary:
Niechże przymierze nasze stwierdzi Pryam stary,
Bo wezwania Jowisza gwałcić się nie godzi,
A zwykle w swoich myślach wahaią się młodzi:
Stary się zaś na przyszłość, i przyszłość ogląda,
I dla obu stron zrobić iak naylepiéy żąda.„[1]
Niezmiernie się cieszyły Greki i Troiany,
Sądząc, że przyszedł woyny koniec pożądany.
Konie w szykach wstrzymali, sami z wozów zsiadli,
I zdiąwszy z siebie zbroię, na ziemi pokładli.
Nie wielka była przerwa wśród obu narodów.
Hektor zaraz dwóch woźnych śle do Troi grodów,
By przynieśli ofiarę, wezwali Pryama.
Taltybowi zlecona rzecz była ta sama,
Kazał król do naw śpieszyć i owce przystawić:
On starał się czémprędzéy wolą pana sprawić.
Gdy tak siadły spokoynie dwu narodów szyki,
W twarzy, Helikaona żony, Laodyki,
Co naypięknieysza była Pryamowa córa;
Przychodzi do Heleny Jrys złotopióra.

  1. Dawni mieli wielkie dla ſtarości poważanie, czego tu Homer piękny przykład wyſtawia. Użalać się słusznie trzeba, że u nas nie ma takich względów ſtarość: Coby było z równym pożytkiem dla młodych, iak z pociechą dla ſtarych.