Tak go dobrze ujęły, tak go opisały,
Iż się już odtąd więcej o siebie nie bały.
W kilka dni ten, co owczej skóry zawżdy pragnie,
Widocznie, wśród południa, zjadł na polu jagnie.
Owce w krzyk..... a wilk na to: Pocóż narzekacie?
Wszak nie masz o jagniętach i wzmianki w traktacie.
Udusił potem owcę, krzyk na wilka znowu;
Wilk rzecze: Ona sama przyszła do połowu.
Niezabawem krzyk znowu i skargi na wilka,
Wprzód jedną, teraz razem zabił owiec kilka. —
Drudzy rwali, wilk rzecze, jam tylko pomagał...
I tak, kiedy się coraz większy hałas wzmagał,
Czyli szedł wstępnym bojem, czy się cicho skradał,
Zawżdy się wytłumaczył.... a owce pozjadał.
Zgrał się szuler w chapankę, a siedząc przy stole
Zdarł panfila z kinalem, spalił pancerolę.
Uspokoiwszy zatem rozjuszone żądze,
Zebrawszy w małej reszcie ostatnie pieniądze,
Zaczął kartom złorzeczyć, słuchaczom probować,
Jak wiele mogą w kunszcie przemierzłym szkodować,
Jak gubi młodych, starych, pożądliwość taka.
Skończył..... wziął karty w ręce i zaczął tryszaka.
Potok, szybko bieżący po pięknej dolinie,
Wymawiał wielkiej rzece, że pomału płynie.
Rzekła rzeka: Nim zejdą porankowe zorza,
Ty prędko, ja pomału wpadniemy do morza.
Wpadł lis w jamę, wilk nadszedł, a widząc w złym stanie,
Oświadczył mu żal szczery i politowanie. —