Strona:Ignacy Dąbrowski - Śmierć.djvu/251

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

łości ustępstw dla otoczenia. I tu egoizm; ale to także naturalny, musowy egoizm; Wreszcie gdzież go niema? Mnie przyjemnie jest nawet patrzeć na nich z boku i obserwować jak zwykle. Nie przeszkadzamy też im zupełnie, oboje z Amelką, odgrywając rolę starszych, opiekunów. Rozmawiamy o nich ciągle, a ja staram się jak najlepiej usposobić Amelkę względem Stacha, żeby potem była przychylna ich projektom.
Szkoda, że już ich szczęścia oglądać nie będę!
Dlatego też pozostawiam im zupełną swobodę, niemal odganiam od siebie, byle i tej odrobiny ich rozkoszy nie rozwiać. Sam się wygrzewam w tem cieple miłości, raduję nadzieją marzonego ich szczęścia — a to mię jakimś lepszym, wyrozumialszym czyni. I tu Amelki dzieło — to ona nauczyła mię w tem źródle szukać ukojenia.

12 kwietnia.

Dziś długo bardzo rozmawiałem z Amelką o wszelkich naszych interesach. Chwa-