oskarżenie, z jakiem wystąpiła, pewność, z jaką to uczyniła — wszystko to działało na umysł pani Kondelikowej. Zraniono ją w miejsce najczulsze, jej serce i żądza czci były dotknięte tak nagle. Wszystkiego byłaby oczekiwała, ale tego, że Wejwara mógł uwieść niewinne dziewczę, że mógłby grozić skandal jej Pepci — nie, myśl o tem odbierała jej wszelką rozwagę. Ktoby to był mógł przeczuwać!
Przeczytawszy bilet, nie czekała dłużej. Podała go małżonkowi i odprawiwszy Pepcię spojrzeniem do kuchni, mówiła poważnie, surowo:
— Przeczytaj to sobie, a potem powiem ci coś ciekawego.
Kondelik przeczytał i oparł pytający wzrok na małżonce:
— No, i co?
Pani siadła, patrzyła przez chwilę na męża, aby go przysposobić i powoli, dobitnie opisała mu przyjście pani Muknsznablowej i opowiedziała wiernie treść rozmowy.
Na pochwałę jej trzeba wszakże powiedzieć, że od prawdy nie zboczyła w najmniejszym szczególe. Nie powiększała, nie nadrabiała, ale głos jej brzmiał gorzko.
Pan Kondelik słuchał cierpliwie paląc cygaro, pozwolił małżonce dokończyć.
Wtedy rzekł nagle:
— Czemuś baby nie wyrzuciła za drzwi?
Takiego obrotu rzeczy nie oczekiwała.
— Tylko tyle odpowiadasz na tę sprawę? — rzekła z wyrzutem. — Jakże mogłam wyrzucać, kiedy
Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 3.djvu/15
Wygląd
Ta strona została przepisana.