Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 2.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ściwie dzień to poświęcony rodzinie, a nie pijatykom w restauracyi!
Mistrz Kondelik trochę niecierpliwie uwolnił głowę z miękkich dłoni drogiej połowicy i rzekł:
— W domu! W domu! Wszak cały rok jestem w domu, a na Sylwestra chciałbym się trochę rozerwać!
— Ale widzisz, stary, co sobotę bywasz w Besedzie, jutro tam będzie tłok ogromny, zostańmy w domu, będzie nam tak wesoło...
— Pięknie mi wesoło — wtrącił mistrz. — O dziesiątej jesteście ospałe, jak kociaki, potem siedziałbym sam jeden, a właśnie ta północ sylwestrowska jest taka smutna bez wesołej kompanii. Gdybyśmy tak mieli jeszcze kogoś...
Na to czekała tylko pani Kondelikowa.
— O to chyba nie byłoby trudno! — zawołała. Gdybyś tak poprosił pana Wejwarę i jeszcze kogo? Będzie nas więcej, a taki rodzinny Sylwester jest najlepszy...
— Ależ naturalnie, tatku! — odezwała się teraz i Pepcia z drugiego pokoju, gdzie sobie właśnie odwiązywała włosiankę z grzywki. — Ach, jakby to było pięknie — zostań z nami.
— Przecież tatko zostanie — ciągnęła pani Kondelikowa. — W Besedzie zasiedziałby się, a w domu się nie zmęczy i na Nowy Rok dobrze się wyśpi...
— A potem, po południu, moglibyśmy sobie urządzić jaką wycieczkę za bramy miasta — odezwała się znowu Pepcia.
— Żadnych wycieczek! — krzyknął pan Konde-