Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 2.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ale bądźmy naprawdę jak rodzina. Niech pan mi nie mówi pani teściowa, ale mamusiu. To brzmi serdeczniej...
Wejwara schylił się, pocałował rękę pani Kondelikowej i szepnął:
— Proszę o przebaczenie...
— I niech pan mówi o mnie mamusia, gdy mnie nawet przy tem nie będzie — prosiła dalej. — Niech ludzie wiedzą, że jesteśmy z sobą dobrze.
— Owszem, owszem — przyrzekł Wejwara i w tej chwili czuł rzeczywiście, że ma drugą matkę.
Tylko ten duży pierścionek gniewał go trochę, mimo zapewnień pani ciotki, że „podwójnie kuty,” jest lepszy.
Gdy o północy nastąpiło pożegnanie, zdjął go Pepci łagodnie z palca, włożył w puzderko i jeszcze przepraszał:
— Niech się pani nie gniewa, Pepciu, ale nie miałem miary...
— Kochanie! — szepnęła Pepcia.
Mistrza Kondelika ogromnie cieszyły kłopoty Wejwary, pochwycił go w kącie i mówił do niego wesoło:
— Przecież to nie nieszczęście, Wejwaro, gorzej z takiemi rzeczami, których nie można przerobić, np. żony i teściowej... Tutaj ciężka bywa reparacya.