Strona:Ignàt Herrmann - Ojciec Kondelik i narzeczony Wejwara Cz. 1.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
56

by” matczyny i zapatrzyła się na stoły, przy których pozasiadały inne matki z córkami.
Wszystkie te dziewczęta bawiły się wybornie, wszystkie się śmiały, przy każdej siedział któryś z Karafiatów, czasem i po dwóch, a rozmawiali z ożywieniem.
Wieczorek udał się wybornie, po przerwie będzie jeszcze więcej zabawy.
Pepcia się nie bawiła, nie śmiała. Odejście Wejwary napełniło ją pustką. Chwytał ją oddalony, zamierający płacz, a uczucie takie wstępowało coraz wyżej i silniej, były chwile, że już, już lękała się, ażeby jej nie wytrysnęły łzy z oczu. Sama nie zdawała sobie sprawy, zkąd się bierze ten smutek. Wszak widziała pana Wejwarę dziś po raz pierwszy.
Kiedy też tatko odszedł na chwilę do piątego stołu, gdzie siedział pewien jego znajomy, pochyliła się Pepcia do matki i rzekła żebrzącym głosem:
— Prawda, mamusiu, że już nie wrócimy do sali, że pójdziemy potem do domu?...
Pani Kondelikowa spojrzała na córkę i odgadła wszystko. Ale jako rozsądna matka, nie pytała o nic, nie przymuszała i przyświadczyła:
— No, dobrze, Pepciu, jeżeli cię to już nie bawi, to pójdziemy. Ale moglibyśmy zostać i do drugiej, tatuś jest właśnie w takim dobrym humorze!
— Jak więc chcesz, mamusiu — rzekła martwym głosem Pepcia.

Kiedy po powrocie od „Karafiatów” w domu Kondelików wszystko ucichło i tylko lekkie chrapanie mistrza się odzywało, spojrzała pani na białe