Strona:Hugo Bettauer - Trzy godziny małżeństwa.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

małym dźwigały nabrzmiałe ciało tego, zaledwo czterdziestopięcioletniego człowieka.
Twarz magnata, który od niedawna nosił złoty krzyż na piersiach, chociaż wtajemniczeni twierdzili, że po narodzeniu zwał się Parasol, twarz jego odpowiadała w zupełności rękom. Jedno i drugie było mięsiste, szczecinowate, szerokie, zmysłowe i ordynarne. W wywiniętych wargach lśniły złote zęby, a grube palce oblepiały platynowe pierścienie z djamentami. Małe oczka wśród wielkiej czaszki czyniły wrażenie oszałamiające wprost, a potężne, nerwowe uszy były niezbitem świadectwem historji przodków i młodości tego szczęśliwego człowieka.
Znajomość jego z Lehndorffami zaczęła się niedługo po przewrocie. Generał zbrojomistrz, który przez cztery lata mieszkał w pałacach Polski i Rumunji, potrzebował teraz mieszkania wynajmywanego i znalazł je w jednym z wielkich, spokojnych domów, poza Kościołem Wotywnym, który niedawno kupił Ernö Szalay.
Składające się z pięciu pokoi mieszkanie leżało na drugiem piętrze, sam Szalay zajął parter. Ubikacje biurowe połączone były z mieszka-