Strona:Hrabina Segur - Dobry mały djabełek.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pani chce może oddać mi odsedki z moich dwudziesta tysięcy złotych, które ojciec przekazał cioci na przechowanie? Dziękuje, ciotuniu. Pójdę uprzedzić o tem sędżiego.
Pani Makmisz jakgdyby skamieniała. Rózga, którą trzymała, wypadła jej z drzących rąk; załamując je w rozpaczy, zawołała:
— Dowiedział się o tem i teraz opowie sędziemu, kturemu już mówiono o tych dwudiestu tysiącach... Ale nie ma żadnych dowodów... O, jakiż to przeklęty chłopak, ten Karol!.. Skąd się o tem dowiedział? Kto mógł mu tem donieść?.. Nikt przecie o tem nie wie; trzymałam wszystko w najściślejszej tajemnicy, kuzyn zaś mój był już tak chory; że nie mógł nikomu o tem powiedzieć. Wydywał się tylko z Marjanną, ale to bardzo rzadko... i zawsze w mojej obecnośći. A pokwitowanie?.. spalił, je, sam mi o tem powiedział. A może Karol żawładnął mym kluczem? Może szperał w mych papierach?.. Gdybym wiedziała... Zamknęłabym tego Karoła do piwnicy, od której, klucz miałabym tylko sama!.. Nikt poza mną nie nosiłby mu pożywienia, tam zmarłby również!.. Muszę o wszystkiem się dowiedzieć, powinnam się przekonać. Pani Makmisz wyciągnęła z kieszeni na brzuchu klucz dorobiony do skrzyni, która była wmurowana do ściany i zagrodzona starą szafą tym kluczem o dziwnych i osobliwych kształtach otworzyła skrzynię, wyjęła stamtąd puzderko, do którego znalazła klucz, leżący osobno pod papierami w rogu; następnie otworzyła puzderko i znalazła w niem wszytko w porządku. Przeliczyła ile miała zysku z posiadanego kapitału.