Strona:Hrabina Segur - Dobry mały djabełek.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

(Znowu usiłował wstać). Nie mogę... Przywiązany jestem do tej katedry? Ale czem i w jaki to sposób? Chodźcie no tu! Dopomóżcie mi, podnieście mnie z tego miejsca. Dzieci zachwycone podbiegły, poczęły ciągnąć i pchać Boksera, ale ten nie mógł się nawet poruszyć. Przestraszony nie na żarty zaczął krzyczeć i na ten jego krzyk odezwały się takie same krzyki w różnych częściach domu. Zaczekał, ale nikt nie przychodził. Wówczas począł znowu wołać, — i posłyszał te same krzyki, jakiemi mu odpowiedziano po raz pierwszy. Nowe milczenie... Daremne oczekiwanie... Strach nauczyciela ciągłe wzrastał.
Wychowankowie pozornie podzielali jego przerażenie
— Czarownice! — krzyczeli — Czarownice! To one stroją panu take figle. Co to z nami będzie? Nauczyciel Bokser jest przymocowany do swej katedry i to niestety może na całe życie!
Bokser.
Milczcie, urwisy! Zamiast mi dopomóc, pozbawiacie mnie otuchy, straszycie, pójdźcie po nauczycieli, po pana Old-Nika czy też po kogokolwiek, to wszystko mi jedno.
Dzieci coraz to bardziej ożywione pobiegły do dzwonnika, którego znaleźli również przymocowanego, jak i Boksera do swej ławki. Głośny chichot wychowanków oburzał go jeszcze więcej. Przymusowy bezruch ojca — siekundatora, jak nazywały go dzieci — tworząc wyraz „siekundator“ od czasownika „siekę, — dodawał dzieciom odwagi. Dlatego też niezbyt się śpieszyły z udzielaniem mu pomocy; poskakawszy nieco naokoło niego, znikły. Następnie